Lesotho jest najwyżej położonym krajem na świecie, na dodatek jedynym położonym w całości powyżej 1000 m n.p.m. Ponadto posiada tylko jednego sąsiada – RPA. Ten piękny, górzysty kraj nazywany Podniebnym Królestwem nie bez powodu posiada dewizą „Pokój, Deszcz, Dobrobyt”. Lesotho jest jednym z nielicznych krajów, które prawdziwie umiłowało pokój, a woda jest dla niego najcenniejszym surowcem.
Do Lesotho przyjechaliśmy po porannej wyprawie konnej w Parku Golden Gate Highlands w RPA, o której pisaliśmy w tym poście. Droga była bardzo urokliwa, natomiast kolejka do odprawy celnej w Maseru niewielka. Na miejscu pokazaliśmy paszporty, dostaliśmy pieczątki wjazdowe i po uiszczeniu opłaty drogowej (w wysokości 30 randów) ruszyliśmy w stronę naszego noclegu. Pomimo, że posiadaliśmy specjalne zaświadczenie od wypożyczalni samochodowej, nikt nas o nie nie pytał. Nie wiemy czy to normalna procedura, czy zwykłe roztargnienie kontrolerów, ale sądząc po tym, co nas czekało przy wyjeździe z kraju, chyba jednak trafiliśmy na nieogarniętych ludzi.
Podczas naszego wjazdu do stolicy Lesotho (około 14) trafiliśmy na korek samochodowy. Przejazd, który normalnie zająłby nam pół godziny, tym razem trwał ponad 2 godziny. Warto wziąć to pod uwagę, jeśli planuje się wjazd do stolicy w godzinach popołudniowych. Podczas rozmowy z naszą gospodynią okazało się, że na drodze z Maseru wgłąb kraju korek między 14 a 17 to nierzadki widok.
Różnice względem RPA
Największą zauważalną różnicą między RPA i Lesotho była liczba i jakość sklepów. W Lesotho tak na prawdę tylko w stolicy można było spotkać supermarkety. Poza Maseru, przy drodze co jakiś czas pojawiały się typowe blaszaki, z powycinanymi otworami na okna. W oknach tych stały sprzedawczynie, z za których wystawały prowizorycznie skręcone półki, na których natomiast znajdowały się towary. Mała liczba blaszanych sklepików i mała liczba towarów, które się w nich znajdują, zachęcają aby szukać noclegu ze śniadaniem w cenie, szczególnie jeśli planuje się wyjazd poza stolicę Lesotho.
Kolejną różnicą, którą zauważyliśmy były reklamy. W RPA, jak z resztą w zdecydowanej większości innych krajów, reklamy głównie zachęcały do skorzystania z różnych usług, czy odwiedzenia jakiś sklepów. W Lesotho natomiast reklamy miały prozdrowotny charakter. Piłeś? Nie jedź. Chcesz długo żyć? Nie pal. Kochasz swoje dzieci? Zapinaj im pasy podczas jazdy samochodem. Z czego to wynikało, trudno powiedzieć. Może dlatego, że średnia długość życia w tym kraju wynosi 46 lat, a takie reklamy zwiększają świadomość wśród obywateli? Może…
Utrudnienia
Czymś, co niezwykle utrudniało podróż był brak dobrego oznakowania. Ba, w pewnych przypadkach można mówić o braku jakiegokolwiek oznakowania. Niestety pomimo, że Lesotho ma naprawdę wiele pięknych miejsc, są one koszmarnie oznakowane. Powodów jest kilka, ale gówny to taki, że pasterze „pożyczają” znaki, aby używać ich jako kijków do podpierania podczas pasenia swoich zwierząt. Tak przynajmniej mówiła nam nasza gospodyni. Warto więc przed podróżą do Lesotho zaopatrzyć się w dobrą mapę, ponieważ oprócz słabego oznakowania, miejscami występują problemy ze złapaniem zasięgu GPS.
Przeważająca liczba ludności w Lesotho, w szczególności poza stolicą, nie potrafi mówić w j. angielskim, lub zna tylko jego podstawy. Są to zwykle pasterze i dzieci pasterzy, którym w codziennych obowiązkach wystarcza rodzimy język sotho. Podczas szukania wodospadu Maletsunyane Falls pytaliśmy kilka osób o drogę, niestety większość nas nie rozumiała, a Ci co coś rozumieli, nie potrafili nam wyjaśnić jak do niego dotrzeć. Z tego powodu wodospad zobaczyliśmy tylko z góry. Nasza gospodyni mówiła nam, że ludzie wykształceni, którzy dobrze znają angielski, zwykle wyjeżdżają do RPA w poszukiwaniu lepszego życia niż te, które czeka ich w Lesotho.
Pamiątki
Kolejną rzeczą, która może sprawiać problem jest brak miejsc, w którym możnaby zakupić pamiątki. O ile w Eswatini bez problemu można było zakupić magnesiki z podróży, to w Lesotho istnieje tylko jeden sklep w stolicy, notabene o bardzo charakterystycznym kształcie, który oferuje przeróżne podróżnicze drobiazgi. Niestety ceny są wysokie. Sklep ten zostawiliśmy sobie na ostatni dzień, w myśl zasady „jak nie uda nam się nic znaleźć po drodze, to dobre będzie i to”. No i jak pewnie przypuszczacie, nie udało się nic znaleźć. Cena jednego magnesu w tym sklepie wynosiła około 25 zł!
Miejscem gdzie warto pojechać i przy okazji zakupić pamiątkowe charakterystczne słomiane kapelusiki jest centrum trustyczne przy wiosce kulturalnej Thaba Bosiu w Maseru. Cena kapelusika zdecydowanie niższa niż we wspomnianym wcześniej sklepie z pamiątkimi. Minusem jest to, że oferują (oprócz map) tylko kapelusiki.
Co było fajne?
Dość marudzenia 😉 Lesotho ma przecież tak wiele do zaoferowania. Przede wszystkim niepowtarzalny klimat i przepiękne krajobrazy. Jazda po drodze, pomimo czasem dość stromych podjazdów i zdecydowanie zbyt krętych zjazdów, była przyjemnością samą w sobie. Soczyste kolory na pagórkach, urzekająca roślinność i gdzieniegdzie pasące się stada owiec czy bydła pod bacznym okiem pasterzy ubranych w tradycyjne stroje powodowała, że pomimo czasem ekstremalnych warunków na drodze, chciało się tam jeździć.
Warto najpierw odwiedzić wspomniane już wcześniej centrum turystyczne znajdujące się przy wiosce kulturalnej Thaba Bosiu w Maseru. Sympatyczny Pan, który tam pracuje, oprócz tego że jest przewodnikiem po górze Thaba Bosiu, oferuje darmowe mapki i informację co warto zobaczyć w Lesotho 🙂 Poniżej krótki przegląd atrakcji podniebnego królestwa.
Atrakcje
Poniżej przedstawiamy kilka atrakcji, które warto odwiedzić będąc w Podniebnym Królestwie.
Tahaba Bosiu Cultural Village
W wiosce kulturalnej oprócz chaty wodza, chaty jego pierwszej żony, czy sądu wiejskiego znajdują się również restauracja (z przystępnymi cenami), muzeum i amfiteatr.
Podczas naszej wizyty zwiedzanie wioski z przewodnikiem kosztowało 20 loti/os, natomiast zwiedzanie muzem było płatne dodatkowe 60 loti/os. Aktualne ceny można sprawdzić tutaj. My zdecydowaliśmy się na obie opcje, jednakże samo zwiedzanie wiosku w zupełności wystarczy. Podczas niego można usłyszeć o ciekawej historii dotyczącej płaskowyżu Tahaba Bosiu, który pomimo wielokrotnych ataków, nigdy nie został zdobyty. Muzeum uzupełnia tę opowieść o interesujące i pouczające eksponaty dziedzictwa kulturowego Basotho, jak również jego historię kolonialną i postkolonialną.
Przy wiosce znajduje się centrum informacji, o którym już wspominaliśmy. Można w nim wynająć przewodnika, który oprowadzi po płaskowyżu Thaba Bosiu, dodatkowo opowiadając historię ludu Sotho.
Maletsunyane Falls
Jest to 192 metrowy wodospad na rzece Maletsunyane, do którego można dostać się z wioski Semokong. Warto wybrać się na trekking do podnóża wodospadu, lub korzystając z usług Semokong Lodge pojechać tam na kucach. Ponadto dla osób, które będą podróżowały po Lesotho samochodem z napędem 4×4, polecamy przejechać się bocznymi drogami prowadzącymi do wodospadu. Widoki są niesamowite! My nie mogąc znaleźć Semokong Lodge przejechaliśmy się taką drogą naszym małym Datsun Go – pomimo niesamowitych wrażeń mieliśmy problem z powrotem, dlatego dla małych aut zdecydowanie nie polecamy 😛
Ha Kome Cave Houses
The Ha Kome Cave Village znajduje się w części Pulane dzielnicy Berea. Jaskinie podczas wojen Lifaqane z kanibalizmem były kryjówką ludów Basia i klanu Bataung. Obecnie zamieszkują je ich potomków. Można w nich podziwiać malowidła pozostawione przez ich przodków. Jest to miejsce, które polecał nam przewodnik z centrum informacji przy Tahaba Bosiu. Próbowaliśmy się tam dostać, niestety droga prowadząca tam jest nieutwardzona i z powodu jej stanu, w połowie zrezygnowaliśmy.
Wyjazd z kraju
Przy wyjeździe z kraju okazało się, że nie mieliśmy wiz, które dla Polaków są obowiązkowe. Tłumaczenia, że nie wiedzieliśmy że takowe trzeba mieć na nic się zdały. Pomimo, że oboje nie jesteśmy zwolennikami przekupstwa, musieliśmy pójść „na ugodę”. Mieliśmy do wyboru albo zapłatę dla kierownika, albo przedłużony pobyt do czasu, aż otrzymamy wizy drogą elektroniczną. Na szczęście 30 randów załatwiło sprawę 😛
Informacje praktyczne:
Językami urzędowymi w Lesotho są angielski i sotho. Walutą Lesotho jest loti, jednakże bez problemu można płacić w randach (z przelicznikiem 1:1).
Obywatele polscy przy wjeździe do Lesotho muszą posiadać wizę, której koszt wynosi 50 USD/os. Można ją uzyskać albo w przedstawicielstwie Lesotho (najbliższe w Berlinie), albo w Biurze Wysokiego Komisarza Lesotho w Pretorii (RPA). Na przejściach granicznych wizy nie są wydawane. Przy wjeździe należy uiścić jednorazową opłatę drogową. Wjazd do Lesotho wynajętym samochodem wymaga specjalnego zezwolenia, które wydają wypożyczalnie samochodów.
W kraju, podobnie jak w RPA, obowiązuje ruch lewostronny. W terenie zabudowanym dozwolona prędkość to 50 km/h, natomiast poza terenem zabudowanym 80 km/h. Przed tankowaniem samochodu warto pytać, czy można płacić kartą, gdyż poza stolicą Lestoho – Maseru, większość stacji posiada niesprawne terminale płatnicze.