Północ Dominikany zawiera wiele ciekawych miejsc. Znajduje się tutaj Puerto Plata, srebrny port, jak nazwał go Krzysztof Kolumb przybywając tutaj 11 stycznia 1493 r. Znajduje się tutaj również Cabarete, miejscowość słynna wśród miłośników sportów wodnych. W północnej części Dominikany leży również półwysep Samana, który skrywa w sobie zarówno najpiękniejsze plaże wyspy jak i ukryte wodospady.
Naszą podróż po północnej części Dominikany zaczęliśmy od spokojnego pobytu w Cabarete, gdzie aklimatyzowaliśmy się po zmianie strefy czasowej. Następnie przez pięć dni eksplorowaliśmy dziki półwysep Samana. Na północ (dokładniej do Puerto Plata) postanowiliśmy również powrócić na ostatnie trzy noclegi naszego pobytu na wyspie. W naszym osobistym rankingu północ zdecydowanie wygrywa z południem.
Puerto Plata
„Srebrny Port” jest jednym z większych miast Dominikany, położone malowniczo nieopodal niedużej góry Isobel (793 m n.p.m.). Na szczycie góry znajduje się Park Narodowy Isobel de Torres. Do parku możemy udać się kolejką górską albo wybrać się pieszo z przewodnikiem. My skorzystaliśmy z kolejki górskiej – pod dolną stację kolejki linowej podjechaliśmy motoconchą. W trakcie jazdy mogliśmy podziwiać przepiękną panoramę miasta i ocean.
To była nasza pierwsza podróż motorkiem, i to w dodatku trzyosobowym. Nie obyło się bez drobnej gafy (ze strony Magdy), którą Radek przypłacił przypaloną łydką. Na szczęście rana nie była głęboka, ale pamiątka została z nim do dziś.
Na górę jechaliśmy jako jedyni turyści – oprócz nas jechała tylko obsługa stanowisk znajdujących się na górze. Ponieważ był to pierwszy kurs kolejki tego dnia, górę mieliśmy praktycznie dla siebie.
Na miejscu zastaliśmy pomnik Chrystusa Króla, bardzo podobny do tego, który góruje nad Rio de Janeiro w Brazylii. Cały park stanowi przepiękny ogród botaniczny, z licznymi ścieżkami spacerowymi, ukrytymi zagajnikami oraz labiryntami. Zdecydowanie warto go zwiedzić wczesnym rankiem, gdy roślinność pokrywają kropelki rosy. Woda, palmy, kolorowe krzewy i kwiaty w połączeniu z promieniami słońca, które leniwie próbują wedrzeć się do środka lasu, dają wtedy niesamowity spektakl świetlny.
Na górze Isobel zabawiliśmy do południa. Aby wrócić do naszego noclegu ponownie skorzystaliśmy z motochonchy. Niestety i tym razem nie obyło się bez wpadki. Na szczęście żadna część Radka tym razem nie ucierpiała. No może poza sercem, które lekko zabolało po utracie ukochanej czapki z daszkiem w trakcie szaleńczej jazdy (w terenie zabudowanym ponad 90 km/h!) naszego kierowcy… 😛
Centrum Puerto Plata
Po naszym powrocie postawiliśmy zwiedzić centrum „srebrnego portu”. Puerto Plata jest naprawdę ciekawym miastem. Spacerując po historycznym centrum, wśród pięknej wiktoriańskiej zabudowy (na nasz gust o wiele ładniejszej niż w Santo Domingo), spotykamy bardzo wielu przewodników miejskich oferujących swoje usługi. W pewnym momencie wydawało nam się, że jest ich więcej niż w stolicy. Może akurat trafiliśmy na taki dzień, a może turyści rzadko odwiedzają centrum miasta?
Będąc w centrum „Srebrnego Portu” warto przejść się w stronę portu, przy którym znajduje się amfiteatr i latarnia morska. Idąc dalej promenadą w kierunku plaż publicznych, natrafia się na różne ciekawe budynki oraz rzeźbę Neptuna. Ponadto warto wstąpić do centrum handlowego La Sirena, która oprócz towarów w przystępnej cenie, oferuje również kantor po bardzo korzystnym kursie (przynajmniej taki był w trakcie naszego pobytu).
Po drodze na promenadzie spotkać można grających w domino (na pieniądze) miejscowych. Warto tutaj wspomnieć, że ludzie w tym mieście są fantastyczni – często serdecznie pytali nas jak się nam podoba i opowiadali ciekawostkę o akurat mijanym budynku. Co ciekawe nie byli nachalni jeśli chodzi i zapraszanie nas do swoich przy plażowych restauracji (czego nie można powiedzieć o przewodnikach spotkanych w centrum historycznym).
Plaże Puerto Plata może i nie należą do tych najładniejszych na wyspie (przynajmniej te publiczne), jednakże znajdujące się przy nich bary i restauracje oferują cały szereg atrakcji, aby przyciągnąć do siebie klientów. Magda jako miłośniczka huśtawek (w szczególności tych pięknie przystrojonych kwiatami), nie mogła odpuścić sobie huśtania.
Cabarete
Cabarete to mała miejscowość, która jest rajem dla osób uprawiających sporty wodne. Kite surfing, windsurfing, wakeboarding, żeglarstwo a także wiele innych – wszystko czego dusza zapragnie.
Będąc tutaj uwielbialiśmy przychodzić na plażę playa Cabarete i leżakując wpatrywać się w istne szaleństwo, które odbywało się w tym czasie na wodzie. Nie można nie wspomnieć również o malowniczych zachodach słońca, które podziwialiśmy z kameralnego skrawka plaży, do którego mieliśmy dostęp dzięki noclegowi w hotelu Alegria, który możemy z czystym sumieniem polecić.
Półwysep Samana
Półwysep Samana znajduje się w północno wschodniej części Dominikany. Słynie z dzikiej, bujnej roślinności i najpiękniejszych na świecie plaż. Jeśli ktoś szuka miejsca, gdzie mógłby w kameralnych otoczeniu odpocząć pod leniwie chylącymi się ku błękitnemu morzu palmami kokosowymi nie może pominąć tego punktu na mapie. Las Terrenas, Las Galleras, El Limon to miejsca, gdzie natura skrywa prawdziwe skarby. Ponadto w okresie od połowy grudnia do marca na półwyspie można obserwować humbaki, które przypływają tu co roku z zimnych wód grenlandzkich w okresie godowym. Co oferuje półwysep Samana? Co warto tam zrobić?
Plażować na jednej z dzikich plaż półwyspu Samana
Najpiękniejsze plaże znajdują się w miejscowości Las Galeras. Plaża Rincon i Fronton górują w rankingach, jednakże są to plaże na które można dostać się albo własnym transportem, albo z miejscowymi (np. łódką czy motoconchą), przez co nie są to opcje budżetowe. Ponieważ cena ich odwiedzenia nie należała do małych, postanowiliśmy odwiedzić tylko plażę Fronton (przy okazji zahaczając o plażę Madama). Z budżetowych opcji możemy polecić plaże: La Playita i Aserradero.
Plaża Fronton
Pomimo, że jest to plaża głównie piaszczysta, warto zabrać ze sobą buty do pływania. Dlaczego? Ze względu na liczne jeżowce, które znajdują się w wodzie. Plaża Fronton jest niezwykle malowniczo położona, zaraz pod klifem. Idealna do instagramowych zdjęć, jednakże z powodu jeżowców, kiepska do pływania… Od południa na plażę zaczyna padać cień, dlatego warto przypłynąć tutaj w godzinach porannych. Niestety, na plażę można dostać się tylko łodzią.
Nam plaża Fronton bardzo się podobało, choć nie ukrywamy że byliśmy rozczarowani ilością jeżowców w wodzie. Nie byliśmy na to przygotowani, ponieważ nie zabraliśmy ze sobą butów do pływania, przez co większość czasu spędziliśmy spacerując po wyspie lub leżakując.
Plaża La Playita
Jest to plaża piaszczysta, leżąca z lewej strony Las Galeras. Idąc do niej przechodzi się obok bardzo ładnej, bogatej dzielnicy miasteczka, w której znajdują się liczne pensjonaty, a także wille i questhousy. Były to najładniej położone noclegi, które widzieliśmy w Dominikanie. Sama plaża jest niezwykle kameralna i urokliwie położona.
Plaża La Playita była naszą ulubioną plażą. Piaszczysta, z piękną błękitną wodą a ponadto niewielkimi falami – idealna dla osób, które uczą się dopiero pływać (jak Magda). Ponadto zachód słońca, który z niej podziwialiśmy był niezapomniany.
Plaża Aserradero
Jest to plaża piasczysta, leżąca z prawej strony Las Galeras. Można się do niej dostać idąc bardzo malowniczą promenadą wzdłuż plaży Grande. Piękna, i pomimo że niewielka, idealna do pływania!
Odwiedzić wodospad El Limon
Aby to zrobić wcale nie trzeba rezerwować wycieczki z biurem podróży. Wystarczy udać się lokalną guagą do miasteczka El Limon i poprosić kierowcy o wysadzeniu nas przy wejściu na szlak. My w podróż udaliśmy się z samego rana, pierwszym miejskim autobusem (o godz. 7:15). Kierowca wypuścił nas przy jednej z górnych tras prowadzących do wodospadu, dzięki czemu mogliśmy przejść cała możliwą trasę (od górnej części do dolnej). Na trasie nie spotkaliśmy żadnego turysty, ponieważ (jak się później okazało) ludzie chętniej wybierają sam dolny odcinek trasy. A szkoda, bo cała trasa jest piękna i warta uwagi. Dzięki przejściu całej trasy, która liczyła w sumie ok 10 km zobaczyliśmy nie jeden, lecz aż dwa wodospady! Ponadto mieliśmy okazję podziwiać liczne mniejsze kaskady wody i zachwycać się uroczymi okolicznościami przyrody.
Przy wodospadzie od godziny 12 zaczęły zbierać się istne tłumy ludzi. My na szczęście o tej godzinie wybieraliśmy się już w drogę powrotną. Trasa ma trudniejsze momenty, w których trzeba przeprawić się przez potok, ale bez problemu można ją pokonać na własnych nogach, bez użycia koni. Zwłaszcza, że słyszeliśmy od miejscowych w Las Terrenas niezbyt pochlebne opinie o traktowaniu koni w El Limon.
Odwiedzić Las Terrenas
Las Terrenas to najbardziej turystyczne miasteczko, jeśliby spojrzeć na półwysep Samana. Dlaczego więc warto się tutaj udać? Aby poczuć jego niezwykłą atmosferę! Urocze restauracje i kolorowe kawiarnie, zarówno te znajdujące się w wąskich uliczkach centrum, jak i te nadmorskie. Przepyszne duże empanady, w szczególności te, które można kupić w Casa Delfin, w którym notabene mieliśmy noclegi. Ponadto plaże Bonita i Las Ballenas, czyli dwie najpiękniejsze plaże tego miasteczka. Zachód słońca, który z nich można oglądać jest po prostu obłędny. I obowiązkowo wieczorny spacer na plażę aby się pohuśtać się na ogólnodostępnej huśtawce chłonąc lekką bryzę odczuwalną od strony wody. Albo by przyłączyć się do jednego z ognisk robionych przez knajpki położone na plaży. Na prawdę warto poczuć magię tego miejsca.
Udać się na wycieczkę do Parku Narodowego Los Haitises
Przepiękne formacje skalne, jaskinie z peroglifami, czy lasy mangrowe to tylko część tego co oferuje nam Park Narodowy Los Haitises. Półwysep Samana to istna kolebka perełek Dominikany! Park, który jest jednym z największych obszarów chronionych na wyspie, położony jest na północno-wschodnim wybrzeżu Dominikany. Znany jest z pięknych lasów namorzynowych oraz ponad 100 gatunków ptactwa (w tym pelikanów). Wycieczka do parku to był dla nas jeden z „must do” w Dominikanie.
Oprócz rejsu wśród drzew namorzynowych i pięknych rozsianych po oceanie licznych wysepek zwiedziliśmy dwie znajdujące się na terenie parku jaskinie (Cueva del Ferrocaril i Cueva de la Arena). Widzieliśmy w nich petroglify i piktogramy zostawione przez rdzennych mieszkańców wyspy – Indian Taiono. Najstarsze z nich mają nawet 1 300 lat!
Wycieczka oprócz Parku Los Haitises obejmowała również obiad i odpoczynek na wyspie Cayo Levantado, tzw. „wyspie Bacardi”, znanej z reklamy rumu Bacardi. Wyspa była bardzo turystyczna i … zatłoczona. Pomimo że piasek i palmy to typowo rajskie atrybuty, natłok dużej liczby ludzi na tak małej wyspie spowodował, że tę wizytę trudno byłoby nazwać „rajską”.